W tym roku pogoda zdecydowanie nas nie rozpieszcza. Prawdziwego lata nie dane nam było jeszcze zaznać a brodzenie po kostki w kałużach stało się codziennością.
Musiałam dzisiaj pozałatwiać kilka spraw, dlatego też ratując się przed kolejnymi (po bólu gardła) objawami przeziębienia zmuszona byłam przerzucić się z obuwia typu "jedną stroną wleci, drugą wyleci" na coś bardziej sprzyjającego utrzymaniu stałej temperatury ciała. Tym samym wygrzebałam z szafy moje ukochane Deichmannowskie botki ;)
Ze względu na chwilowy brak czegokolwiek, czym można zrobić w miarę wyraźne zdjęcie, dodaję z neta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz