Przyszła do mnie paczuszka z Oriflame, czym ja jestem ogromnie uszczęśliwiona, natomiast mój portfel już nie tak bardzo;)
Oczywiście rozpakowałam od razu:
A w środku czekały na mnie:
1. Perfumy Fire. Bardzo intrygująca kompozycja oparta na połączeniu kwiatów z korzennymi nutami. Jestem jej fanką od paru lat.
W nowej buteleczce pięknie się prezentują:
2. Oczyszczająco-tonizujący żel z olejkiem z drzewa herbacianego i rozmarynu.
Ten akurat dla kuzynki, która ma wrażliwą cerę a on jej nie uczula.
3. Płyn do higieny intymnej Feminelle.
4. 2 mydełka z antyoksydantami - winogronami i jeżówką.
Pięknie pachną i są bardzo wydajne.
5. Tusz do rzęs Wonder (x3)
Najlepszy jaki miałam do tej pory. Sprawdziłam wiele tuszy z różnych firm a i tak zawsze wracam do tego ;)
Od razu zakupiłam 3 na zapas.
6. 2 pomadki Hydra Color Lipstick w odcieniach:
- Berry Mist
- Copper Stream
Na zdjęciu 2 kolor wyszedł trochę przekłamany, w rzeczywistości kolor pomadki nie jest taki fioletowy, raczej wpada w odcień Nude, dlatego zrobiłam jeszcze jedno foto:
I dla porównania:
Oczywiście nie mogłam się powstrzymać, żeby którejś nie wypróbować (zdecydowałam, że na pierwszy ogień pójdzie Berry Mist). Oto efekty:
Pomadka zdecydowanie nawilża usta i dosyć długo się utrzymuje bez poprawek.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tym oto sposobem doszłam do wniosku, że powinnam mieć kategoryczny zakaz przeglądania wszelkich katalogów z kosmetykami, bo zawsze kończy się to w taki sposób;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz